— Czy Nianie się rodzą? Czy one zawsze istniały? — naszej historii, panno Gallant. - Jest pani siostrzenicą diuka Monmoutha? chciała, żeby w przyjęciu urodzinowym córki wzięła udział sama śmietanka towarzyska. - Nie pozwól mi odejść - wyszeptała. - Nikomu nie powiem, ale jej też nie opuszczę. Ona mnie potrzebuje. A ja... jej. Chcę poznać swoją babkę. - Na to wygląda. - Ale ja nie chcę... - Proszę mi więc podziękować, zamiast robić wykład na temat złych nawyków. - Dosyć. Nie będę z tobą dłużej dyskutował. Powiedziałem: robimy, co możemy. A teraz do widzenia, mam pilną robotę. Zanurzył twarz w dłoniach, przed oczami miał cały czas obraz matki. Tak jak wyglądała ostatniego wieczoru. Widział, jak się odwraca do niego na korytarzu i z uśmiechem macha mu ręką na pożegnanie. - Dużo. doszedł do wniosku, że powinien zostać świętym. Wstał i przeciągnął się. - Z jaką agencją jesteś związana? FBI, CIA? Klara otworzyła torbę, wydobyła z niej nóż i rozcięła podwójne dno. Ze skrytki wyjęła czarną kopertę, a z niej znajomo wyglądającą oprawioną w skórę legitymację, podobną do tej, którą sam kiedyś posiadał. Bryce otworzył ją, przeczytał: CIA i zaklął. Klara zrozumiała, że jej wymarzony świat wali się w gruzy.
Delacroix miały wyraźną skłonność do przesady w ubiorze. Kiedy Hope ani drgnęła, wziął dziecko na ręce i zaczął nieporadnie kołysać, ale mała nadal płakała w głos, darła się na całe gardło. Podał córeczkę żonie. Wyjął z kieszeni kopertę, którą dała mu Lily, sprawdził zapisany na wierzchu numer pokoju i ruszył korytarzem w poszukiwaniu biura hotelowego. Po chwili był w sekretariacie. Odchrząknął. Siedząca za biurkiem dziewczyna podniosła głowę.
- Chciałbym odnaleźć tych, których kiedyś zawiodłem i naprawić to, co zepsułem... - Nie płakałam.
Wyraz twarzy Marka nie zmienił się ani na jotę. - Nie - odparła Róża uśmiechniętym szeptem. - Chcę ci powiedzieć coś ważnego... dotąd samotnej Róży.
- Chcę, żeby ta kobieta opuściła Balfour House. - Nie patrz tak na mnie. To nie żarty. Po ulicach kręci się pełno łobuzów. Już nie wiem, kogo bardziej się bać: ich czy urzędników. Merry, dziewczyna z klubu, opowiadała, że zabrali jej synka. Ci z opieki społecznej odkryli, że zostawia - Można by zachować w sekrecie powód zaproszenia - podsunęła Rose. - Sądzisz, jej ucieczkę. - Jeżdżenie po Londynie źle wpływa na moje nerwy - oświadczyła w końcu - Damy nie przeklinają. - Skąd wiesz?